MARCH OF THE ZAPOTEC | |
1. El Zocalo 0:29 | |
2. La Llorona 3:34 | |
3. My Wife 2:11 | |
4. The Akara 3:54 | |
5. On A Bayonet 1:41 | |
6. The Shrew 3:44 | |
HOLLAND | |
7. My Night With The Prostitute From Marseille 3:07 | |
8. My Wife, Lost In The Wild 3:13 | |
9. Venice 4:02 | |
10. The Concubine 3:28 | |
11. No Dice 5:24 | |
Dwie EP-ki w jednym opakowaniu. Dwie szokująco kontrastujące ze sobą
muzycznie propozycje - meksykańska i synth-popowa - fenomenalnego Zacha
Condona, tu występującego pod dwoma kryptonimami: Beirut i Realpeople.
Pod tym bardziej sławnym na całym świecie szyldem Beirut - pod którym
Zach Condon opublikował dwa kultowe albumy "Gulag Orkestar" (2006) i
"The Flying Cup Club" (2007) - ukrywa się nagrany w Oaxaca w Meksyku, z
udziałem 19-osobowej orkiestry The Jimenez Band, EP "March Of The
Zapotec". Pod kryptonimem Realpeople powstała natomiast płytka
"Holland", inspirowana elektronicznym euro-popem, ale i "kosmiczną"
muzyką fusion z lat 70. i 80.
Na "March Of The Zapotec", w bogatych aranżacjach na instrumenty dęte
(ale bez zbytniej bombastyczności), Condonowi udało się znakomicie
uchwycić liryzm i egzystencjalny smutek muzyki meksykańskich mariachi, w
której od ekstatycznej witalności do rozpaczliwej skargi jest tylko
jeden mały krok.
Dla odmiany, na "Holland" - rozpiętym między dawnymi, "plastikowymi"
dźwiękami, a nieco bliższymi współczesnej muzyce brzmieniami - jest
jakby coś z wizyty w muzeum, którego twórcy zatroszczyli się o to, aby
wystawić nie tylko archaiczne analogowe syntezatory, ale też odtworzyć
klimat epoki, w jakiej były one używane i przypomnieć niegdysiejszą
nabożną fascynację możliwościami tych instrumentów, jaką dzielili
zarówno zawodowi dance'owi tandeciarze, jak i muzycy i kompozytorzy tej
miary, co Philip Glass, Herbie Hancock, Chick Corea czy Joe Zawinul.
W dyskografii Condona ten liczący 11 utworów albumik to kolejny dowód
jego stylistycznej wszechstronności i talentu, ale też i rzadkiej
dbałości o jakość swych nawet "pobocznych" produkcji i szacunku dla
fanów. Trudno doprawdy wyobrazić sobie bardziej udane intermedium między
właściwymi albumami.