Kolejna solowa płyta jednego z najwybitniejszych muzyków z kręgu rocka
progresywnego, lidera odrodzonego Van Der Graaf Generator!
Od wydania w 2004 roku poprzedniej solowej płyty Hammilla upłynęły już
prawie 3 lata. Znamienne jest to, ze prace nad "Incoherence" zakończyły
się zaledwie dzień przed zawałem, który muzyk przeżył w grudniu 2003
roku. Po szybkim powrocie do zdrowia, Hammill poświęcił swój czas
głównie reaktywacji VDGG, najpierw wspólnie nagrywając znakomity album
"Present", a później organizując trasę koncertową. Zajmował się też
reedycjami płyt z katalogu VDGG oraz swoich solowych płyt wydanych w
latach 70. przez wytwórnię Charisma. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że
kiedy przyszedł czas nagrywania "Singularity", rozważania na temat
własnej śmiertelności oraz historii zarówno publicznej jak i prywatnej,
miały dla Hammilla największe znaczenie.
"Singularity" jest płytą, na której Hammillowi nie towarzyszą żadni
przyjaciele lub goście, muzyk na wszystkich instrumentach gra sam.
Zmienność i eksperymentowanie zawsze towarzyszyły muzyce Hammilla, a na
tym albumie możemy usłyszeć zadziwiająco nowe pejzaże akustyczne.
Momentami wypaczone dźwięki gitar elektrycznych i ostre wokale wbijają
się tu w ścianę zgiełku, a już chwilę później pojawiają się gitary
akustyczne czy fortepian. To sprawia, że pod względem brzmienia
"Singularity" jest znacznie bliższa solowym dokonaniom Hammilla z lat
70., aniżeli jego płytom z ostatnich lat.
Istnieje wiele interpretacji znaczenia "singularity" ("osobliwość",
"dziwaczność", "wyjątkowość"), które pasują do tej płyty. Sam Hammill
wyszczególnia dwa zasadnicze aspekty: osobisty ("niezwykły", "dziwny")
oraz grawitacyjny ("czarna dziura"). Jest w tym dużo powagi, ale nie
brakuje też humoru, głównie tego "czarnego", który muzyk przeważnie
kieruje sam "przeciwko" sobie. Większość z 9 utworów, które znalazły się
na tej płycie Hammill określa mianem "Opowieści Ostrzegawczych". Bowiem
rozważania o śmiertelności można tu znaleźć niemal w każdej linijce
tekstu, co zresztą nie powinno dziwić słuchacza, zważywszy na wydarzenia
z ostatnich kilku lat życia artysty. Niektóre z tekstów to bezpośrednie,
bardzo osobiste relacje, inne są tylko obserwacyjne, ale też podpatrzone
w realnym życiu. "Mam nadzieję, że wszystkie te opowieści są raczej
przepełnione pozytywami, niż duchem zaprzeczenia i negacji" - pisze
Hammill na swojej stronie internetowej. "To prawda, że niektóre z tych
utworów spoglądają na ciemną stronę rzeczy, ale przecież unikanie
patrzenia nań wcale nie spowodowałoby zniknięcia tej ciemnej strony".