Holenderski zespół Dewolff powraca z albumem nagranym - jak głosi informacja na okładce - w trasie za mniej niż 50 dolarów. Próżno tu więc szukać perkusji, organów Hammonda czy gitarowych wzmacniaczy, jednak całość brzmi rewelacyjnie!

Wszystkie utwory zostały napisane i nagrane w trasie, przy wykorzystaniu 15 tysięcy kilometrów inspiracji i najprostszego sprzętu, który zmieścił się w jednej walizce. Zapytany skąd wziął się taki pomysł wokalista Pablo van de Poel powiedział: “Po części była to świetna zabawa, poza tym nadszedł czas, by zrobić coś zupełnie innego, no i zmusiły nas do tego okoliczności. Album powstawał w naprawdę ciasnych przestrzeniach, jak choćby tył naszej koncertowej furgonetki czy jakiś pokoik na zapleczu sceny, musieliśmy więc korzystać z przenośnego samplera i malutkiego syntezatora”. Całość zarejestrowano na Tascam Porta Two, czterościeżkowym magnetofonie kasetowym z lat 80. ubiegłego wieku. Wcześniej Luka załadował rzadkie sample soulowe i funkowe do samplera, który razem z syntezatorem i gitarą podłączali bezpośrednio do magnetofonu.