Czwarty album projektu Blue States Andy'ego Dragazisa z hrabstwa Surrey
pod Londynem, to po eksperymentach z poszerzonymi (nieco) składami
powrót do korzeni. Czyli do samodzielnej działalności z okresu
debiutanckiego "Nothing Changes Under The Sun", którą Blue States
pozyskała spore grono fanów i okazała się definitywnym momentem w
komercyjnej karierze labela Memphis Industries. Dragazis w swojej muzyce
dosyć bezwstydnie, ale i przewrotnie odwoływał się do triphopowej
stylistyki, czasem ukazując jej strony mocne, częściej jednak -
brutalnie rozkoszując się jej ukrytą pod fasadą nowoczesnej elektroniki
melodramatycznością. Jednak nie trip-hop był jego głównym źródłem
inspiracji, lecz muzyka filmowa takich mistrzów, jak John Barry (ten od
Bonda), Nino Rota, Angelo Badalamenti i, jakżeby inaczej, Ennio
Morricone. Nawiązując do mistrzów, a jednocześnie wprowadzając coś
leciutko tandetnego, jakby z muzyki elektronicznej Blacka czy
syntetycznych soundtracków wczesnego Moby'ego, Dragazis ze swoich
inspiracji potrafi wydestylować tak patos, bombastyczność czy kicz w
czystej, sentymentalnej postaci, jak i prawdziwą sztukę. Wystarczy
posłuchać opatrzonego kosmicznym wokalem "Allies" czy "Gaining Time" aby
odkryć to, co sformułował przed laty Andy Warhol. A mianowicie, że
prawdziwe skarby współczesnej kultury znaleźć można jedynie na
śmietniku. Jak pokazuje album "First Steps Into...", Dragazis okazuje
się być jednym z najbardziej pojętnych, postmodernistycznych uczniów
papieża pop-artu.