Z popiołów dwóch kryminalnie niedocenionych walijskich grup punkowych,
McLusky i Jarcrew narodziło się prawdziwe muzyczne monstrum, którego
pierwszy album "Curses" powinien być doskonałą lekcją, jak we
współczesnym świecie, 30 lat po legendarnym 1977 roku, grać punk rock.
Grać tak, aby brzmiał on tak, jakby się narodził wczoraj, a nie jak
śmieć po recyklingu.
Future Of The Left już wzbudził spore zainteresowanie na MySpace, gdzie
udostępnił kilka swych utworów. Spotykamy je tutaj, ale - tak jak w
przypadku "Real Men Hunt In Packs" - w mocno zmienionej (na lepsze)
postaci. Poza tym, "Curses" to prawie czterdzieści minut mocnej, granej
z energią i pasją muzyki o zaskakujących melodycznych zwrotach,
przywołującej niekiedy pamięć The Sex Pistols ("Suddenly It's A Folk
Song"), niekiedy bardziej eksperymentalnych wykonawców, jak PIL, Pere
Ubu (śpiew Andrew Falkousa miejscami łatwo kojarzy się z Davidem
Thomasem) czy Suicide ("Wrigley Scott"). Dzięki takim wykonawcom jak
Future Of The Left prawdziwy, autentyczny punk rock wciąż żyje, choć nie
ma wcale łatwego życia pośród jego plastikowych imitacji, zalewających
rynek jak tandetne zabawki "made in China".