Druga śpiewająca Basia - po Basi Trzetrzelewskiej, także pochodzi z
Londynu. Ale nie tego stołecznego, brytyjskiego, lecz nieco bardziej
prowincjonalnego i lesistego, w kanadyjskim stanie Ontario. A to ogromna
różnica, która sprawia, że Basia Bulat bliższa jest muzyce o charakterze
folkowym, ale podanej w oryginalnej oprawie kameralistycznej. A jeśli
produkcji jej debiutanckiej płyty "Oh, My Darling" podjął się Howard
Bilerman, odpowiedzialny za nagrania Godspeed You! Black Emperor czy
Arcade Fire, to coś musi być na rzeczy.
"Oh, My Darling" stawia Basię Bulat w jednej lidze z takimi
znakomitościami sceny muzycznej, jak Leslie Feist czy nawet Joanna
Newsom. Niektórzy zwracają uwagę, że w jej słodko-gorzkich piosenkach,
czasami podbarwionych starym jazzem i ragtimem, jest coś z dawniejszych
kultowych nagrań Elyse Weinberg. Basi - na codzień farmerce, zajmującej
się produkcją organicznej żywności - udało się skupić wokół siebie grupę
przyjaciół, przy okazji muzyków, którzy stworzyli akompaniujący jej
zespół, a właściwie małą kameralną orkiestrę z fortepianem i sekcją
smyczków. Efekt ich wspólnej pracy jest niezwykły. "Brzmienie Basi jest
niczym uśmiech wiosny. Jej muzyka jest bogata, a jednocześnie zwiewna
jak bryza, a melodyczny entuzjazm to już czysta rozkosz" - napisał jeden
z recenzentów. A inny krytyk pisze: "Trudno określić, co czyni jej
muzykę tak wspaniałą. W jej inspirowanych Joni Mitchell folkowych
piosenkach jest pełen elegancji wdzięk... A jej zespół robi znakomitą
robotę czyniąc te utwory kompletnymi, delikatnie dodając smyczki,
fortepian i instrumenty perkusyjne, by wszystko tworzyło spójną całość".