Dziesięć lat dojrzewała grupa firmowana przez Arnauda Rebotiniego do
nagrania niezwykłego debiutanckiego albumu "Burn Your Own Church", na
którym spotyka się paryska klubowa muzyka taneczna, electroclash,
ekstremalny norweski heavy metal spod znaku Burzum czy Darkthrone,
rockowa innowacyjność kojarząca się z My Bloody Valentine, odrobina
awangardowej muzyki konkretnej i mroczna nastrojowość Nicka Cave'a.
Black Strobe przez pierwsze lata działalności istniał jako duet tworzony
przez Rebotiniego i francuskiego DJ-a, Ivana Smagghe, którzy przez jakiś
czas razem pracowali w dziale muzyki tanecznej sklepu Rough Trade w
Paryżu. Wtedy to, pod koniec lat 90., obaj nagrali trzy znaczące dla
nowej sceny dyskotekowej single: acidhouse'owy "Paris Acid City",
odwołujący się do electropopu lat 80. "Innerstrings" oraz
electroclashowy hymn "Me And Madonna". Kiedy Rebotini zaczął naciskać na
działalność koncertową, Smagghe odmówił. Wolał skoncentrować się na
didżejowaniu. "Burn Your Own Church" objawia pełnoformatowy, przez lata
kompletowany zespół Rebotiniego, który posterował ostro w stronę fuzji
gitarowego rocka i syntezatorowych, tanecznych brzmień. Rezultat jest
rzeczywiście zaskakujący, może dziś trochę kojarzący się z dokonaniami
wysoko notowanych grup w rodzaju The Klaxons czy The Horrors. Niemała w
tym zasługa producenta Paula Epwortha (Bloc Party, Maximo Park, The
Futureheads) oraz renomowanego miksera Alana Mouldera (U2, Nine Inch
Nails, Marilyn Manson). "Ten album to kolekcja surowych utworów o
miłości, uzależnieniu i autodestrukcji - mówi Rebotini. - To album
nagrany przez facetów, którzy uwielbiają palić swoje własne kościoły".