| |
1. Icky Thump | |
2. You Don't Know What Love Is | |
3. 33 M.P.H. Torrential Outpour Blues | |
4. Conquest | |
5. Bone Broke | |
6. Prickly Thorn, But Sweetly Worn | |
7. St. Andrew | |
8. Little Cream Soda | |
9. Rag And Bone | |
10. I'm Slowly Turning Into You | |
11. A Martyr For My Love For You | |
12. Catch Hell Blues | |
13. Effect And Cause | |
Tytuł nowego albumu The White Stripes, "Icky Thump" wywodzi się od
popularnego na północy Anglii zwrotu "ecky thump", który jest okrzykiem
zdziwienia i zaskoczenia. Wybór tego tytułu jest bardzo na miejscu, bo
po całorocznej przygodzie Jacka White'a z grupą The Raconteurs wielu
obawiało się, iż jest to koniec współpracy gitarzysty i wokalisty z
perkusistką Meg White pod starym szyldem.
Nikogo, kto lubi muzykę rockową nie trzeba przekonywać, że zniknięcie
The White Stripes byłoby niepowetowaną stratą - już choćby
tylko dlatego, że duet firmował jedne z najważniejszych płyt pierwszej
dekady XXI wieku: "White Blood Cells" (2001), "Elephant" (2003) i "Get
Behind Me Satan" (2005), które przetarły drogę dla całego nowego
pokolenia wykonawców.
Na szczęście okres niepewności, co do dalszych losów The White Stripes
mamy już za sobą. Wydanie "Icky Thump" zbiega się z 10. rocznicą
działalności The White Stripes, która dokładnie przypada na 14 lipca,
czyli narodowe święto Francji upamiętniające zburzenie Bastylii. Owa
"rewolucyjna" zbieżność jest jak najbardziej na miejscu, bo już trzy
pierwsze albumy zespołu, "The White Stripes", "De Stijl" i wspomniany
"White Blood Cells" należały do tych pozycji, jakie - obok nagrań The
Strokes z Nowego Jorku czy The Hives ze Szwecji - zamknęły z hukiem
lata 90., zainicjowały radykalny przewrót w rocku i zwrot w stronę
energetycznego, garażowego grania. Osadzone w tradycji tak rock and
rolla, jak i muzyki ludowej, obie te płyty stworzyły solidny fundament
dla dalszej, niezwykłej ewolucji duetu z Detroit, który coraz śmielej, z
mieszaniną szacunku i obrazoburczej nonszalancji, rozpoczął swoje
potyczki z historią muzyki amerykańskiej. Ich efektem były dwie bardzo
różne, ale jednako znakomite ostatnie płyty: silnie osadzony w idiomie
bluesowym "Elephant" i wielowątkowy stylistycznie i przewrotny w swym
kompleksowym podejściu do amerykańskiego dziedzictwa muzycznego "Get
Behind Me Satan". Ten drugi album okazał się nie małym zaskoczeniem dla
fanów, dość nieoczekiwanym odejściem od wcześniejszego stylu - ale to
dlatego, że w całości skomponowany został przy fortepianie, a nie, jak
poprzednio, z gitarą.
Na "Icky Thump" fortepian poszedł do lamusa, wróciła gitara, a wraz z
nią ostre, rock'n'rollowe granie. Ale pociąg Jacka do eksperymentów
brzmieniowych nie minął. Bo choć zniknął fortepian, to tu i ówdzie, po
raz pierwszy w muzyce The White Stripes pojawiły się instrumenty dęte
(oparty na flamenco, porywający utwór "Conquest") i szkockie dudy (Jim
Drury) w odwołującym się do szkockiego pochodzenia Jacka i Meg "Prickly
Thorn, But Sweetly Worn". W utworze tytułowym natomiast został użyty ten
sam siermiężny syntezator, który wykorzystał na początku lat 60
producent Joe Meek przy nagrywaniu wielkiego instrumentalnego
"kosmicznego" przeboju "Telstar" (1962) grupy The Tornadoes. Ale to
wyjątki. Na płycie dominuje bowiem czysty, klasyczny gitarowy rock,
wywodzący się od Stonesów, The Allman Brothers Band, Jimiego Hendrixa,
Boba Dylana, Led Zeppelin oraz całego legionu zapomnianych garażowych
zespołów z drugiej połowy lat 60., z intrygująco wprowadzonymi do
rockowej faktury odniesieniami do tradycji folk-bluesa, country i
archaicznej muzyki hillbilly z Appalachów. "Icky Thump" przemówi
najsilniej do tych fanów, którzy szczególnie upodobali sobie
"Elephanta". Ale przemówi inaczej, bo nigdy jeszcze w obrębie dziś nam
miłościwie panującego młodego pokolenia wykonawców po przewrocie spod
znaku The White Stripes i The Strokes klasyczny rock nie był podany w
tak świeżej, wysokooktanowej i ekscentrycznej oprawie. To bezdyskusyjnie
najlepszy i najbardziej dojrzały album w dyskografii The White Stripes.
W odniesieniu do wydawnictw tej klasy używa się nie na darmo
sformułowania: "instant classic".
Na koniec kilka faktów o produkcji "Icky Thump". To jest pierwszy album
nagrany i zmiksowany przez The White Stripes w nowoczesnym,
profesjonalnym studiu, jednak Jack pozostał niezwzruszenie wierny
technologii analogowej. Rejestracja utworów zajęła rekordowo długi -
według standardów duetu - czas, bo aż trzy tygodnie. "Icky Thump" jest
drugą co do długości (po "Elephant") płytą w dyskografii zespołu, bo
trwa aż 48 minut.