Album "It's Not How Far You Fall, It's The Way You Land" wprawdzie
firmuje - jako swój drugi opus - duet brytyjskich elektroników i
wziętych remikserów ze Stoke-on-Trent, ale głównym aktorem w ich
przesyconym atmosferą niesamowitości, pierwotnych namiętności i zagłady
muzycznym spektaklu jest Mark Lanegan. Aż do tego stopnia, że odnieść
można wrażenie, iż jest to jego kolejny album solowy.
Lanegan jest współautorem pięciu utworów, lecz śpiewa także w dwóch
pomieszczonych na płycie coverach: "Through My Sails" Neila Younga (z
albumu "Zuma" z 1975 r.) oraz "No Expectations" Rolling Stonesów z
klasycznego "Beggars Banquet". Nie wspominając już o takim drobiazgu,
jak znakomita rewizja swojego własnego songu "Kingdoms Of Rain" z
solowego albumu "Whiskey For The Holy Ghost". Zaproszenie Lanegana -
byłego lidera The Screaming Trees, współpracownika m.in. Queens Of The
Stone Age, Isobel Campbell, Desert Sessions, Mondo Generator, The
Twilight Singers Grega Dulli, Masters Of Reality czy Martiny Topley-Bird
- było podyktowane żelazną logiką. Soulsavers, czyli Rich Machin i Ian
Glover, zapragnęli tym razem dać głębokiego nurka w duszne, upiorne
klimaty, charakterystyczne dla amerykańskiej poetyki zwanej southern
gothic i doprawdy trudno by im było znaleźć lepszego przewodnika po
starej amerykańskiej tradycji muzycznej, jak właśnie Lanegan. Ale nie
tylko o jego kompetencje tu chodziło, lecz również - a może przede
wszystkim - o jego niebywałą wszechstronność i otwartość na wszelkiego
rodzaju eksperymenty. Szorstki, chropawy głos Lanegana sprawdza się w
elektronicznej oprawie równie dobrze jak w formacie gitarowego rocka. I
choć w gronie gości Soulsavers znalazło się jeszcze kilka innych znanych
postaci, m.in. Bonnie "Prince" Billy, Josh Haden czy Jimi Goodwin z The
Doves, których śpiew przydał głębi i koloru kilku utworom, to były one
tylko tłem. Jak napisał recenzent "Uncut" - Lanegan z tego albumu
"wyłania się niby jakiś Johnny Cash na postcyfrowe i postnuklearne
czasy".