Zespół Blue Raincoat powstał w 1996 roku. Kilku sfrustrowanych studentów
zagrało parę utworów, choć prawdę mówiąc, nikt nie brał tego na
poważnie. Jednak jakimś dziwnym trafem już kilka lat później zespół
nagrał swój pierwszy materiał, "Fast At The Beginning And Then Real
Slow". Po nagraniu kasety w zespole doszło do kilku zmian personalnych.
Wyszło to zespołowi na dobre, bo transfer perkusisty Krystiana
Pilarczyka (Victoria Ostrzeszów) okazał się strzałem w dziesiątkę.
Świeża krew w zespole plus pomoc przy masteringu pana Jacka Endino
pomogły zespołowi wyprodukować "Small Town Addiction" - pierwsze
kompaktowe wydawnictwo grupy, określane jako wysublimowane połączenie
mocnych riffów z ckliwymi melodyjkami.
Potem zespół jeździł po Polsce grając z asami zza granicy (Appleseed
Cast, Sometree), a także z królami polskiej sceny gitarowej (Plum,
Starzy Singers).
Nowy materiał grupy nazywa się "Everything Is Piece Of Something". Mało
jest na nowej płycie piosenek, przy których będzie można poskakać na
łóżku ze sprayem do włosów w dłoni. Zamiast tego znajdziemy całkiem
sympatyczny zbiór łagodnych melodyjek i gitar brzmiących w końcu tak,
jak niebieskie prochowce sobie życzyły. Nie ma jakiegoś konkretnego
kierunku, w którym zespół podąża na tej płycie. Po prostu cieszą się tym
wspaniałym uczuciem, jakie towarzyszy ci, kiedy grasz coś po raz
pierwszy i słyszysz, że to jest naprawdę niezłe. Żaden tam sentymentalny
rock, chociaż czasami można mieć takie wrażenie. Ten album nie wystraszy
z domu twoich rodziców, żył też sobie przy nim potniesz. Po prostu
posłuchaj, jak paru gości gra coś, co brzmi słodko. W jak najbardziej
pozytywnym tego słowa znaczenia. I tyle...