Pomysł na ten album narodził się na planie "Piratów z Karaibów:
Skrzyni umarlaka ", a jako producenci wykonawczy figurują tu reżyser
filmu Gore Verbinsky i odtwórca roli kapitana Jacka Sparrowa - Johnny
Depp. Po zwerbowaniu Hala Willnera (cały cykl znakomitych albumów z
gatunku "Tribute to..." z lat jego świetności, czyli 80. i 90.) i
przyłączeniu się do projektu Billa Frisella i muzyków z kręgu
Akron/Family pomysł urzeczywistnił się jako jeden z najbardziej
niezwykłych i fascynujących albumów, który w nie mający precedensu
sposób prezentuje aż 43 tradycyjne pieśni morskie wywodzące się z
kultury anglosaskiej i celtyckiej, w fantastycznych interpretacjach
artystów tej klasy, co Nick Cave, Richard Thompson, Gavin Friday (The
Virgin Prunes), David Thomas (Pere Ubu), Bryan Ferry, Lucinda Williams,
Bono, Mary Margaret O’Hara, Sting, Van Dyke Parks, Jarvis Cocker, Lou
Reed, Stan Ridgway, Ed Harcourt... by wspomnieć tylko niektórych. A
wszystko to to nagrania premierowe, przygotowane specjalnie na ten
album. I to – jak słychać na płycie – przygotowane z wielkim
zaangażowaniem i miłością do tradycji.
Zadziwia ogromna stylistyczna różnorodność zebranych tu pieśni z różnych
epok, przez które przewijają się pracujący w pocie czoła, dręczeni przez
okrutnych kapitanów majtkowie, postacie piratów i włóczęgów, prości
pracownicy morza z załóg statków wielorybniczych i dumnych okrętów
walczących w wojnach napoleońskich, portowe dziwki, ukochane oczekujące
w dalekich stronach, duchy zmarłych tragicznie marynarzy czy historyczne
postacie, jak admirał Nelson.
Obok elegijnych ballad, wskrzeszających zmarłych na morzu ("Lowlands
Away") są tu klasyczne rytmiczne pieśni pracy, towarzyszące codziennej
harówce na pokładzie oraz jurne, świńskie i pijackie kawałki w rodzaju
"Baltimore Whores" czy "Drunken Sailor" i "Bully In The Alley". Na
zmienność nastrojów i poetyki nakłada się różnorodność traktowania
muzycznego materiału przez poszczególnych artystów. Joseph Arthur nadaje
na przykład klasycznemu songowi "High Barbary" szlif a'la Tom Waits,
Cave potraktował "Fire Down Below" jak coś z katalogu "Murder Ballads",
zaś Sting wystylizował "Blood Red Roses" na autentyk z okresu wojen
napoleońskich.
Obok znanych gwiazd rocka i nurtu singers-songwriters pojawiają się tu
prominentne postacie ze sceny folkowej, dość wspomnieć irlandzką kapelę
The Old Prunes czy otoczonego kultem 64-letniego barda Baby’ego Grampa z
Seattle, który tu wykonuje klasyczną balladę wielorybników z Nowej
Anglii, "Cape Cod Girls", ale też – co jest odstępstwem od zasady na
płycie, uzasadnionym tylko statusem Grampa – jedyną autorską piosenkę
"Old Man Of The Sea".
Reasumując, bez tego albumu kolekcja żadnego miłośnika folkowej
tradycji, już nie wspominając o fanach piosenek o tematyce morskiej i
szant, nie będzie pełna.