Historia
Początki zespołu Coheed and Cambria
sięgają wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Po rozpadzie grupy Toxic
Parents, Travis Stever (wokal, gitara) i Claudio Sanchez (gitara) wraz z
Natem Kelleyem (perkusja) i Jonem Carleo (bas) stworzyli Beautiful
Loser. Jednak i pod tym szyldem nie działali zbyt długo (podobno
pokłócili się o pieniądze za benzynę).
Kolejnym wcieleniem Amerykanów był Shabütie,
trio bez udziału Travisa Stevera, które przez pierwszy rok działalności
eksperymentowało z różnymi brzmieniami grając punk rocka, indie rocka,
rocka akustycznego, funk i heavy metal.
W sierpniu 1996 miejsce Carleo zajął
gitarzysta Michael Todd. Specjalnie na potrzeby Shabütie, Todd zaczął
grać na basie i, jak mówią, błyskawicznie opanował grę na tym
instrumencie. Trzy lata później, wciąż jako trio, wydali swoją pierwszą
płytę, a właściwie nieosiągalną już EPkę "Penelope". Wkrótce po tym do
zespołu powrócił Travis.
Te lata to nie tylko bardzo produktywny
okres w historii zespołu – to także czas, w którym jego członkowie zbyt
często i zbyt dużo pili, co negatywnie odbijało się na ich występach.
Podczas jednego z nich, gdy w wypełnionej po brzegi sali Sanchez
wywrzaskiwał do mikrofonu tekst ballady, Kelley zaczął pakować swój
zestaw perkusyjny, co doprowadziło do kolejnego rozpadu zespołu.
Ostatecznie, w 2001 roku miejsce Kelley'a
zajął Josh Eppard, a kwartet zmienił nazwę na Coheed
and Cambria.
Teraźniejszość
Zespół tworzy czterech muzyków: wokalista
i gitarzysta Claudio Sanchez, gitarzysta Travis Stever,
basista Michael Todd i perkusista Josh Eppard, a podczas
występów na żywo wspomaga ich na gitarze i klawiszach Dave
Parker. Czasem zdarza się także usłyszeć któregoś z nich grającego
na gitarze hawajskiej czy mandolinie.
Coheed and Cambria wydali trzy płyty,
debiutancką "The Second Stage Turbine Blade" w
roku 2002, rok później "In Keeping Secrets of Silent Earth:
3", a jesienią 2005 "Good Apollo I'm Burning Star IV,
Vol. 1: From Fear Through the Eyes of Madness", która w
lutym 2006 trafiła do sprzedaży w Europie.
Ich muzykę często porównuje się do
twórczości Rush ze względu na możliwości wokalne Sancheza i na epicki
charakter ich kompozycji, a sami muzycy zdają się potwierdzać to na
swoim drugim albumie, na którym ostatni utwór zatytułowali "21:13"
żartobliwie nawiązując do płyty "2112". "Pojedynki" gitarowe, techniczna
precyzja, zwięzłe frazy rytmiczne i skomplikowana struktura ich utworów
przywołują także na myśl dokonania Yes, a futurystyczna wizja świata
(zwłaszcza bohater mordujący wbrew swojej woli) zawarta na płytach
Coheed and Cambrii może kojarzyć się z tematyką "Operation: Mindcrime"
Queensryche. Trudno jest ich jednak jednoznacznie zaszufladkować –
chyba, że na tej szufladce znalazłyby się obok siebie określenia
"metal", "pop" i "punk".
Coheed and Cambria wiele razy koncertowali
w Ameryce Północnej wraz z grupami Thursday, Thrice, AFI i Rainer Maria.
W lecie 2004 zagrali także trasę koncertową w Europie.
Tak mówią o sobie
"(...) Możecie nazywać naszą muzykę jak
wam się podoba, indie rock, emo core, rock fusion – to wszystko i tak
oznacza dla nas rock and rolla i to właśnie chcemy wam dać. (...)
Nazywam się Travis i jestem w tym zespole
gitarzystą. Grą na gitarze i śpiewaniem dzielę się z naszym wokalistą –
to kawał chłopa o nazwisku Claudio Sanchez. Facet ma głos, który
sprawia, że Robert Plant i Geddy Lee wściekają się, że w ogóle tej
sztuki próbowali. Jego skala jest tak duża, że natychmiast zawstydziłby
chłopców z wiedeńskiego chóru. W sekcji rytmicznej grają dwaj wspaniali
mężczyźni – Joshua Eppard i Mic Todd. Joshua Eppard jest dla mnie
perkusistą numer jeden na świecie i to nie tylko dlatego, że gram z nim
w jednym zespole. Po prostu wiem, co tak naprawdę w nim siedzi - przejął
to, co najlepsze od perkusistów, którzy są bliscy mojemu sercu. Słyszę w
jego grze Stewarta Copelanda, Keitha Moona i oczywiście Johna Bonhama.
Tyle, że Josh nie upija się tak często jak to robił pan Bonham, ale mam
nadzieję, że sobie prędzej czy później z tym problemem poradzimy. No i
jest Mic Todd – cóż mogę powiedzieć? Ten facet jest bez dwóch zdań
najlepszym basistą jakiego w życiu spotkałem. A do tego zawsze jest z
nim wesoło!
To ja może skończę już te przechwałki i
zostawię ocenę wam. W obecnych czasach, gdy tak wiele świetnych zespołów
pozostaje niezauważonych, będziemy pracować dla was, słuchacze, i dla
naszych kolegów, którzy także tworzą muzykę i próbują przywrócić rockowi
energię, którą kiedyś tętnił! Jeśli kochacie muzykę tak mocno jak my,
słuchanie Coheed and Cambrii będzie dla was na pewno czystą
przyjemnością."
Tak mówią o nich inni
Coheed and Cambria to prawdopodobnie
najbardziej wyraziści dyktatorzy nowego rodzaju prog-rockowej opery
początków dwudziestego pierwszego wieku. Jednocześnie ich futurystyczne
historie, na których opierają swą muzykę, nawiązują do epickiego
rozmachu rocka progresywnego lat siedemdziesiątych. Język, którym
posługuje się Claudio Sanchez jest jednak dużo bardziej przenikliwy i
naturalistyczny niż jakiekolwiek słowa napisane przez klasyków gatunku.
Połączenie punka i metalu w wykonaniu
Coheed and Cambrii przypomina wrzucanie psa i kota do jednego worka –
powstaje z tego mieszanka agresywnej, naładowanej emocjami muzyki.
Wokalista Claudio śpiewa jak szalony Geddy Lee, a towarzyszący mu muzycy
umiejętnie wykorzystują własne inspiracje wyznaczając nowe granice punk
rocka.
O najnowszej płycie
Najnowsze wydawnictwo Coheed and Cambrii
to pierwsza z dwóch płyt zamykających czteroczęściową sagę o dwóch
bohaterach, Coheedzie i Cambrii. Nie trzeba jednak znać wszystkich
faktów i zdarzeń z wcześniejszych płyt aby w pełni docenić "IV", która
jest progrockową operą dorównującą poziomem albumom wydawanym przez Rush
czy Queensryche. Jednak najbardziej interesującą rzeczą jest ewolucja
brzmienia zespołu, który odchodzi od emocjonalnego punka na rzecz rocka
progresywnego i heavy metalu. Ten proces jest widoczny zwłaszcza w
otwierającym płytę "Always & Never", a pompatyczne smyczki, dramatyczne
stopniowanie napięcia, dynamiczne refreny i podwójne solówki gitarowe,
które znajdziemy na tym albumie z pewnością przysporzą zespołowi nowych
fanów. Album zamyka czteroczęściowy utwór, który zapewne stanie się
mostem łączącym "IV" z kolejnym wydawnictwem zespołu, ale nawet
pomijając wielowątkową treść płyty, jest ona spełnieniem heavy
metalowych obietnic dostarczającą wspaniałych muzycznych wrażeń.
źródła:
www.coheedandcambria.com
www.wikipedia.org
www.allmusic.com
wywiady z Natem Kelley'm, Morganem Evansem
i Travisem Steverem