Najnowszy album norweskiego zespołu, który nie daje się zamknąć w żadnej muzycznej szufladce. A dzieje się tak dlatego, że muzycy dają się ponieść artystycznej pasji i zawsze starają się iść za głosem serca. Tak też było tym razem. Zgodnie postanowili odejść od precyzyjnego szlifowania melancholijnego progresywnego metalu z albumu "The Congregation" i stworzyć dzieło, które idealnie trafia w dany moment, co według muzyków, jest esencją prawdziwej muzycznej ekspresji.

"Ten album jest idealnym przykładem na to, że można wyjść od pewnej wizji, a efekt końcowy nie będzie miał nic wspólnego z pierwotnymi zamierzeniami. Zaczęliśmy podobnie jak w przypadku "The Congregation". Jednak już podczas pisania nowego materiału zauważyliśmy, że pewne rzeczy powinny brzmieć inaczej. Stopniowo uświadomiliśmy sobie, że nowy album powinien być bardziej "żywy", organiczny i dynamiczny."

Zmiana kierunku dotyczy nie tylko muzyki. Już okładka jest bardziej kolorowa i tajemnicza niż wcześniej bywało, a praca w studiu trwała cztery razy dłużej. Muzycy chcieli bowiem osiągnąć brzmienie, jakiego pragnęli, właśnie w studiu, a nie za pomocą cyfrowej obróbki. Pomogli im w tym producent David Castillo i Jens Bergen, który całość zmiksował.