1. MD 4:09 | |
2. Red Lights 3:49 | |
3. Latin America 4:49 | |
4. Stay Lit 3:20 | |
5. Silva & Grimes 5:14 | |
6. SHT MTN 2:52 | |
7. Stilettos 3:56 | |
8. Lucky 4:11 | |
9. P.I.G.S. 6:03 | |
Trzeci album elektronicznego kolektywu z Toronto, założonego w 2004 r.
przez Grahama Walsha i Briana Borcherdta, który zdobył szacunek swym
brudnym analogowym brzmieniem, ale i tytuł "abnegacko ubranego
Kraftwerku".
Mimo bezbożnej nazwy, Holy Fuck grają bardzo po bożemu i na pewno
zdobędą przychylność wszystkich tych, którzy kochają mocną, twardą,
mroczną i solidnie osadzoną na rytmie elektronikę – elektronikę bazującą
nie tyle na wprowadzaniu najnowszych elektronicznych gadżetów, ale na
efektywnym wykorzystaniu takich syntezatorów i perkusyjnych machin i
żywych instrumentów, na jakich kiedyś opierali swą nowatorską muzykę
niemieckie grupy, zwłaszcza Can i Neu!, a do której dziś sięga choćby
LCD Soundsystem. Gdzieś po drodze, w bardziej funkowych brzmieniach
wychwycić da się echa choćby Gang Of Four czy bardziej zorientowanej na
world music kooperacji Davida Byrne’a i Briana Eno ("My Life In The Bush
Of Ghosts"), ale też nie wolno zapominać, że muzyka Holy Fuck sporo
zawdzięcza brytyjskiemu shoegazingowi z końca lat 80. Graham i Brian
umieją wyśmienicie korzystać z najlepszych elektronicznych i rockowych
wzorców i to sprawia, że "Latin" to płyta fascynująca i wciągająca swą
hipnotyczną, przesyconą duszną zmysłowością i pełną energii muzyką.
Zresztą, nikogo, komu wpadł do ręki poprzedni album Holy Fuck, "LP"
(2007), nie trzeba o wyjątkowości i kreatywności tego kolektywu
przekonywać.