58-letni dziś piosenkarz pochodzący ze Szkocji, w Polsce znany był
raczej węższemu kręgowi koneserów, którzy wysoko cenili sposób, w jaki
łączył on swą rodzimą tradycję folkową z bluesem, jazzem, rockiem i
elementami muzyki z różnych krajów i kontynentów. Jest on także
postacią, którą od samego początku kariery – a ta rozpoczęła się w roku
1968 – mieli w ogromnym poważaniu muzycy tak różni, jak Eric Clapton,
David Gilmour, Phil Collins, tragiczny bard Nick Drake czy członkowie
amerykańskiej grupy The Band. DVD "The Apprentice In Concert", opatrzone
uzupełniającą informacją "Featuring Dave Gilmour", przypomina promujący
album "The Apprentice" koncert Martyna z 1990 roku.
Tak naprawdę złożony z 13 utworów repertuar zarejestrowany w The
Shaw Theatre mniej więcej po równo zawiera piosenki tak z "The
Apprentice" (1990), jak i z wcześniejszego "Piece By Piece" (1986). W
tej małej próbce twórczości Martyna, jaką jest DVD "The Apprentice In
Concert", niespodziewanie dobrze uchwycony został niepowtarzalny styl
wokalisty, trochę poetycki i trochę rubaszny, miejscami pełen zadumy i
melancholii, a miejscami nasycony energią i humorem. Martyn zadziwić
może stylową surową interpretacją bluesa z akompaniamentem jedynie
gitary akustycznej ("Easy Blues") czy własną wersją napisanego
specjalnie dla Claptona utworu "May You Never", a chwilę później
zahipnotyzować atmosferycznymi, jazzującymi brzmieniami bluesowej
ballady "Never Let Me Go" czy dla kontrastu mrocznymi i dusznymi rytmami
"Johna Wayne’a", jakby nieco wyjętymi z rockowego katalogu Johna Cale’a.
A jeśli ktoś wsłucha się dobrze choćby w "Sapphire" czy "One World",
zrozumie, u kogo uczył się łączenia rocka i jazzu z tzw. muzyką świata
Sting – bez wątpienia najbardziej pojętny uczeń Martyna.